Nowy singiel i teledysk od When Saints Go Machine!

When Saints Go Machine
When Saints Go Machine podzielili się dziś ze światem całkowitą nowością muzyczną! Duńczycy wydali singiel zapowiadający ich drugą płytę "Konkylie"
Pozytywne skrzypki i kontrabas, pobudzające dźwięki. Ten szczególny klimat, którym charakteryzuje się muzyka When Saints Go Machine. A do tego zaskakujący teledysk, z mniej pobudzającym zakończeniem. Wszysto to znajdziecie w "Add Ends"



Poniżej możecie wysłuchać tego intrygującego utworu oraz zobaczyć nietuzinkowy, surrealistyczny i pokręcony teledysk.

When Saints Go Machine - "Add Ends" (official video)

"Add Ends", jak piszą na swoim profilu FB, wiele dla nich znaczy. Dla mnie wiele znaczy fakt, że to kolejny utwór (po "Kelly"), który potwierdza, że When Saints Go Machine są w świetnej formie. 

Czekamy na więcej. Premiera krążka "Konkylie" zapowiedziana jest na 16-ego maja 2011r.

Więcej o When Saints Go Machine i ich debiutanckim albumie "Ten Makes A Face" mogliście przeczytać tutaj.

DARKNESS FALLS - ciemność zaśpiewała i wcale nie upadła!



Darkness Falls
 
Z jednej strony niezwykła, ciężka do opisania i zdefiniowania energia. Z drugiej pobrzmiewające gdzieś z głębi utworów melancholia i lekkie zakłopotanie. Kobieca delikatność i siła w jednym. Wszystko to i o wiele więcej można usłyszeć na najnowszej EP-ce Darkness Falls. Uwaga! Grozi miłością i uzależnieniem od pierwszego przesłuchania!

Darkness Falls to duet rockowy założony w 2009 roku, którego skład tworzą Josephine Philip (śpiew i keyboard) oraz Ina Lindgreen (bas i gitara). Dwie utalentowane Dunki wydały w marcu tego roku EP-kę zatytułowaną po prostu "Darkness Falls"

Darkness Falls - "Hey!" (official video) 




THE SHAKING SENSATIONS - post-rock przez du...ńskie "P" jak prawdziwa perełka




The Shaking Sensations

  

Dziś będzie trochę inaczej. Jako że fascynacja post-rockiem, to jedno, a wiedza na jego temat - drugie, postanowiłam oddać głos tym, którzy prawdopodobnie znają się na nim lepiej, niż ja. Bo aż żal zniszczyć pisaniem wrażenie, jakie wywołuje muzyka kolejnego post-rockowego zespołu z Danii. Ci, którzy coś wiedzą o tej muzyce, mówią o The Shaking Sensations "ambasadorzy post-rocka". Pięcioosobowa grupa wydała w 2010 roku  EP-kę "This Is Your Hellfire Religion". Album niezwykły i zapowiadający coś pięknego. W opcji "more info" w tym wydarzeniu na Facebook'u możecie przeczytać opis zespołu "od serca".


 

W kwietniu tego roku (!!!) The Shaking Sensations pojawią się z wizytą w naszym kraju.  
10.04 zagrają we Wrocławiu (Puzzle Klub),  
11.04. w Poznaniu (Pod Minogą), 
a 13.04 w Piekarach Śląskich (Ośrodek Kultury "Andaluzja").





A tutaj ciut mniej od serca, ale ciągle na temat:
"The Shaking Sensations, to pięcioosobowy skład instrumentalny z Kopenhagi. Ich styl można określić jako nową odsłonę w klimatach nowej fali post-rocka. W swych twórczych poszukiwaniach podążają śladami takich sław jak MOGWAI czy GODSPEED YOU! BLACK EMPEROR, wytyczając nowe podejście do post-rockowych form wyrazu. Siłą jest tutaj melodyka i dramatyzm kompozycji porównywalne do Explosions In The Sky czy Caspian..
The Shaking Sensations zrealizowali swoje debiutanckie EP, ‘This is Your Hellfire Religion!’ w marcu 2010. Koncertowali w Danii and Niemczech, supportując zespoły: Caspian (US), Russian Circles (US), And So I Watch You From Afar (N.IRL), Gifts From Enola (US)."( źródło)

"This Is Your Hellfire Religion" EP (2010)

Trochę ten post może "suchy" i bez emocji. Ale we mnie tak się one z jednej strony burzą, a z drugiej uspokajają, kiedy słucham twórczości The Shaking Sensations, że nie potrafię sklecić jednego sensownego zdania (jak widać na przykładzie tego). Nie wiem, czy to zasługa genialności Duńczyków, czy genialności post-rocka samego w sobie. Oceńcie sami. Jedno jest pewne - MUSICIE TEGO POSŁUCHAĆ!




The Shaking Sensations - Sheep on Fire (Part I) - niby napawa spokojem... ale jest coś... hipnotyzująco niepokojącego w tych brzmieniach...

The Shaking Sensations Things Like These Kept You Safe - te chwilowe pauzy, takie drobne, ale jak nadają klimat... i ta niesamowicie emocjonalna końcówka! 

CO? GDZIE? JAK?
Strona zespołu - tutaj do odsłuchania i do zakupienia (za 4 EURO) EP-ka "This Is Your Hellfire Religion!"



THE SEVEN MILE JOURNEY - post-rock przez du...ńskie "P"



The Seven Mile Journey

The Seven Mile Journey
"Post-rockowy zespół z Danii, który pracuje z muzyką instrumentalną od 1999 roku. Członkowie to Nicolai, Jakob, Morten oraz Henrik. Podstawą muzyki są dynamiczne zmiany, a głębokie, długie i intensywne powierzchnie dźwięku doszczętnie pochłaniają słuchacza." - tak brzmi opis zespołu The Seven Mile Journey figurujący na ich profilu last.fm. 


Podkreślam słowa "doszczętnie" i "pochłaniają" w ostatnim zdaniu. I w sumie nie pozostaje mi nic więcej do napisania. Po wysłuchaniu sześciu utworów, składających się na najnowszy album grupy pod tytułem "Notes For The Synthesis" (premiera - 12.03.2011), przypomniałam sobie o sile i niezwykłym klimacie gatunku muzycznego, jakim jest post-rock.  

Ten duński w wykonaniu The Seven Mile Journey może przytłaczać, choć jest raczej minimalistyczny i oszczędny. Utworami takimi jak "The Engram Dichotomy" wwierca się w mózg, ale tak systematycznie i z precyzją, a nie boleśnie i jednym pchnięciem. 
Jeśli poświęci mu się odpowiednią ilość czasu, odkrywa przed nami swoją głębię, między innymi w kompozycji "Simplicity Has A Paradox". 
Wreszcie sprawia, że kiedy 20-minutowy utwór "The Alter Ego Autopsies" dobiega końca, czuje się niedosyt i zaczyna słuchać go od początku. 

Zespół The Seven Mile Journey wydał do tej pory demo i 3 płyty:  "The Seven Mile Journey" (demo - 2001), "The Journey Studies" (2005), "The Metamorphosis Project" (2008) oraz  "Notes for the Synthesis" z 2011 roku. 

"The Journey Studies" (2006), "The Metamorphosis Project" (2008), "Notes for the Synthesis" (2011)

Ciekawą i kompetentną recenzję (w języku polskim) ostatniego dzieła duńskiego kwartetu możecie przeczytać pod tym adresem. Warto poczytać opinię kogoś, kto oprócz fascynacji post-rockiem, ma też najwyraźniej większą wiedzę na jego temat, niż pisząca te słowa :)
CO? GDZIE? JAK?


THE ECLECTIC MONIKER - odkrycie nordic-music.blogspot.com




Ten weekend obfituje w duńskie nowinki muzyczne, które docierają do mnie z różnych stron (świata i... internetowych). Najpierw zauroczyłam się Alcoholic Faith Mission, dzięki uprzejmości i informacji od znawczyni muzyki z Poznania. A teraz, również dzięki uprzjemości i informacji znawczyni muzyki, tym razem z Łodzi, zasłuchuję się w dźwiękach The Eclectic Moniker!

Na blogu nordic-music.blogspot.com możecie przeczytać o tym niezwykłym odkryciu muzycznym! Znajdziecie tam również linka, pod którym można za darmo (lub za dowolną opłatą) pobrać EP-kę zespołu The Eclectic Moniker - "A Part of Something Bigger". Wejdźcie, pobierzcie, posłuchajcie i podziękujcie Agnieszce za fenomenalne odkrycie! :) [niestety, EP-ka nie jest już dostępna do pobrania, ale do odsłuchu jak najbardziej]


"A Part of Something Bigger"
"A Part of Something Bigger" zawiera cztery kompozycje, które przenoszą w świat ciepłych, tropikalnych plaż, drinków z palemką i błogiego lenistwa. Cztery kompozycje, w których muzycy nie zapomnieli jednak również o odpowiedniej dawce pobudzających brzmień, ale też dorzucili odrobinę zadumania. Cztery kompozycje, gdzie gitarki pobrzdękują tak uroczo, że nie sposób ich nie polubić! A na koniec utwór "We're Soldiers in a Silent War (Terminal)", którego początek oraz wokale mocno przypominają muzykę When Saints Go Machine. A to znaczy, że jest dobrze! Tak mi się kojarzą dźwięki proponowane przez The Eclectic Moniker na "A Part of Something Bigger".

Czekam na to "something bigger" z niecierpliwością!!!

CO? GDZIE? JAK?
Oficjalna strona internetowa - bandcamp, na którym do odsłuchu EP-ka zespołu
kanał YouTube - tutaj panowie z TEM załadowali wszystkie utwory z EP-ki i kilka innych rarytasów


ALCOHOLIC FAITH MISSION - upijająca muzyka, zero kaca



Alcoholic Faith Mission

Alcoholic Faith Mission
Z Danią mają niewiele wspólnego, bo wyjechali do Stanów Zjednoczonych i osiedlili się na Brooklynie. Ale z pochodzenia są Duńczykami, więc pojawiają się dziś tutaj. Zespół Alcoholic Faith Mission powstał w 2006 roku na Brooklynie, z inicjatywy Sune Soelunda oraz Thorbena Seiero Jensena.  Dołączyli do nich w trakcie działalności Kristine Permild, Gustav Rasmussen, Morten Hyldahl i Anders Hjort. 


Melodyjne utwory, które często zostają umieszczone na płytach po jednorazowym nagraniu, tworzą bardzo szerokie spektrum dźwięków. Fortepianowe akordy, delikatne gitary i dodające bajkowości kompozycjom nuty wygrywane na skrzypcach sprawiły, że Alcoholic Faith Mission porównywane było od początku działalności do takich zespołów jak Arcade Fire, Mum czy Sigur Ros. Trochę słusznie, a trochę nie według mnie. Sekstet nagrał do tej pory trzy albumy, wydane w Europie, USA i Japonii.

 "Misery Loves" Company (2006)
Płyty "amerykańskich" Duńczyków są piękną propozycją dla wszystkich, który lubią akustyczne brzmienia połączone z delikatnymi wokalami. Do tego dodane przemieszanie melancholijnych kompozycji z tym bardziej radosnymi i pozytywnymi - to miła dawka i dobry pomysł na muzyczny początek leniwego, wolnego dnia.
Perełką z pierwszego albumu jest według mnie "Not What Veronica Did". Piękne połączenie pianina z gitarą wprowadza w błogostan i sprawia, że możemy odpłynąć do zupełnie innego świata.



"421 Wythe Avenue" (2009)
Na płycie "421 Wythe Avenue" (z której zaczerpnięto piosenki na soundtrack do kanadyjskiego filmu "Point Traverse") oprócz nawiązujących do pierwszej płyty delikatnych dźwięków typu "We all have our shortcoming" (mój zdecydowany numer jeden od Alcoholic Faith Mission) znalazły się też bardziej radosne i pełne życia kompozycje, jak na przykład utwór "Nut In Your Eye". Album "421 Wythe Avenue" pokazał, że Alcoholic Faith Mission nie kopiują pomysłów od innych, ale tworzą swój własny, autorski wachlarz muzyczny.



"Let This Be The Last Night We Care" 
(2010)

Ostatni longplay zespołu zawiera utwory, które gdyby miały być porównywane do twórczości innych artystów, według mnie przypominają granie Noah And The Whale. "Got Love? Got Shellfish" z pulsującym rytmem, "popłynięty" "My Eyes To See", z niesamowicie brzmiącym wokalem Kristine Permild, czy nastrojowy "Sobriety Up And Left" sprawiają, że nie bez kozery album "Let This Be The Last Night We Care" otrzymał 5/5 gwiazdek w recenzji m.in. The Independent.



"Running With Insanity" EP (2011)

Alcoholic Faith Mission wydali niedawno nową EP-kę, którą promuje nuta tak pozytywna, że nie pozostaje nic innego, jak włączyć ją i zacząć się uśmiechać. "Running With Insanity", z odgłosami klaszczących dłoni i dźwiękami tamburyna, pobudza i napawa świetną pozytywną energią.






Zespół Alcoholic Faith Mission gościł w zeszłym roku w Polsce, na jednym koncercie w poznańskim klubie "Pod Minogą", 26.05.2010r (tutaj możecie zobaczyć, jak wykonują jeden ze swych utworów na tarasie Starego Browaru dla Balcony.tv). Miejmy nadzieję, że jeszcze kiedyś zawita do naszego kraju.

CO? GDZIE? JAK?
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o zespole Alcoholic Faith Mission, na przykład poznać historię powstania nazwy grupy, odsyłam na ich:

Oficjalną stronę internetową, która jest bardzo ładnie zaprojektowana


Świeżynka od When Saints Go Machine

 

Zespół When Saints Go Machine udostępnił do odsłuchania w sieci nowiuteńki utwór, zapowiadający drugi album "Konkylie". Piosenki "Kelly" możecie posłuchać między innymi pod tym linkiem (tekst artykułu po duńsku).



Zabawowo-imprezowy bit połączony z subtelnymi elektronicznymi dźwiękami i delikatnym wokalem Nikolaja Vansilda plus tekst o pierwszym pocałunku - wszystko w idealnie wyważonych proporcjach. Odrobinę lżej i może mniej emocjonalnie, niż na pierwszej płycie. Co nie znaczy, że gorzej. Wręcz przeciwnie! 

Premiera albumu "Konkylie" zapowiedziana jest na 21 czerwca 2011 roku
Ja już zaczęłam odliczać dni, a Wy? :-)

Więcej o When Saints Go Machine i ich debiutanckim albumie "Ten Makes A Face" mogliście przeczytać tutaj.

TURBOWEEKEND - odcinek 2

Turboweekend

Silas Bjerregaard, Martin Øhlers Petersen i Morten Køie
Ostrzegałam, obiecywałam i słowa dotrzymuję. Piątek, weekendu początek, wiec czas na dalszy ciąg muzycznej opowieśći o grupie Turboweekend.
Zespół, który tworzy trójka Duńczyków sprawił, że zakochałam się w duńskiej muzyce. No, najpierw zakochałam się w ich muzyce. Od pierwszych dźwięków pierwszego utworu z pierwszej płyty (czyli kawałka "Not A DJ" - tutaj w wersji live).


Kompozycje, które tworzy Turboweekend, są urzekające. Hipnotyzujące basowe brzmienie, perfekcyjna perkusja, wokal, który powala na kolana i bardzo ciekawe teksty - a do tego niezwykła dawka energii - według mnie muzyka Duńczyków zawiera w sobie to wszystko i dużo więcej.

Trio ma na koncie dwa longplay'e:
Night Shift (2007)

"Night Shift", z którego pochodzą takie energetyczne utwory jak "Wash Out", "Glowing Visions", "Into You" (które w wersji live - tu może nie najlepszej jakości, ale jednak... no miażdży po prostu). Te trzy kawałki promowały płytę w Danii. Warto nie tylko się im przysłuchać, ale też przyjrzeć się pomysłowym teledyskom
Jednym z moich ulubionych utworów z "Night Shift" jest  "Multiple Voices". Ostrzejszy od pozostałych, z intrygującym tekstem


Pierwsza płyta Turboweekend utrzymana jest w bardzo elektronicznych klimatach (czego dobrym przykładem jest utwór "Into You"). Świetnie nadaje się na imprezy. Ale jest w niej też jednocześnie specyficznie mocna i cięższa atmosfera, nawiązująca chwilami do twórczości The Prodigy. Album świetnie dodaje energii, żeby wstać z łóżka i powiedzieć sobie "ogarnij się".

Ghost Of A Chance (2009)
Drugi longplay zespołu ukazał się w 2009 roku pod tytułem "Ghost Of A Chance". Znajdują się tam takie perełki jak "Something Or Nothing" (które wbija w ziemię w wydaniu koncertowym!), czy zapierający dech w piersiach "Up With The Smoke Down With The Ash""Erase Myself", z lekko depresyjnym, acz przepięknym tekstem, daje chwilę na przemyślenia wszelakie. Natomiast "After Hours", to taki kawałek, który wprowadza słuchacza w atmosferę... seksownej tajemniczości. Uwodzi dźwiękami...


"Ghost Of A Chance" promował między innymi singiel "Trouble Is", który dotarł do Polski i spotkał się z całkiem ciepłym przyjęciem.
Watro wysłuchać całego albumu, który jest z jednej strony odrobinę mroczny, tajemniczy, a z drugiej emanuje świeżością w spojrzeniu na połączenie elektroniki z rockiem, czy popem. Modern Vintage - tak sami członkowie zespołu mówią o tym, co grają.

Dyskografię Turboweekend zamyka wydana w listopadzie EP-ka "Bound", którą panowie udostępniają do ściągnięcia za darmo ze swojej strony www.turboweekend.com. Już o niej tutaj pisałam. 

Uff... oczywiście zamiast krótko i zwięźle, jest przydługo... Ale w przypadku tak powalającej na kolana muzyki trzeba wybaczyć grafomanię ;-) I trzeba słuchać, słuchać, słuchać!

CO? GDZIE? JAK?
Informacje o zespole Turboweekend znajdziecie na stronach:
Oficjalna strona zespołu - tutaj można za darmo pobrać (po rejestracji) EP-kę "Bound"
Facebook 
MySpace 
Twitter

GINGER NINJA - rudzi wojownicy atakują świetnymi dźwiękami



Ginger Ninja

Energia, żywiołowość, pozytywne wibracje - jeśli tego szukacie w muzyce, nie możecie przegapić grupy Ginger Ninja.
Klimatyczny bas, dawka przyjemnych klawiszków i gitarek, a wszystko podrasowane wibrującymi perkusyjnymi uderzeniami. Mega pozytyw, który posiada w sobie "to coś", co przyciąga i sprawia, że nóżka sama zaczyna tupać do rytmu.


Zespół tworzy czwórka pozytywnie zakręconych Duńczyków: Johan Luth, Carl Riestra, Henrik Hamilton i Rasmus Søby Andersen.  Panowie mają na swoim koncie dopiero jeden, debiutancki album "Wicked Map", który święci tryumfy w ich macierzystym kraju.

"Wicked Map" zawiera 11 energetycznych kompozycji, opartych na gitarowych brzmieniach przemieszanych z solidną dawką elektroniki. Czy to electro-rock, czy power-pop...? Jak zwał, tak zwał. Ważne, że dobrze brzmi.


Na początek rozkręca słuchacza utworem "Sunshine" - chyba najbardziej "letnią" piosenką na płycie. Potem jest coraz ciekawiej. Moim faworytem jest kompozycja nr. 3 - "Red Lips". Tekst "I got red lips from kissing you, I got broken heart from loving you, I got broken mind from knowing you, I'm gonna make it right by killing you" niesamowicie wwierca się w głowę. I zaczyna w niej grać w najbardziej niespodziewanych momentach.  
Kawałki takie jak "You're Wrong" czy "Soliders" - z bounce'em i przytupem, idealnie nadają się na rozkręcenie przed imprezą.
Przedostatni utwór z płyty "Wicked Map", piosenka "Get There Soon", to świetna propozycja dla poszukujących pozytywnego kopa. Wysłuchać "I guess I'm running out of luck but I'm gonna get there soon"... i do przodu :-) 

Na wiosenne dni, ale też na marcową szarugę - jak znalazł!

CO? GDZIE? JAK?


Duńczyk remiksuje Duńczyków - kolejny kąsek od Trentemoller'a

Po niezwykle spokojnym remiksie utworu grupy UNKLE Andres Trentemoller postanowił uraczyć słuchaczy czymś mocniejszym i bardziej charakterystycznym. Mianowicie remiksem piosenki "The Mole". Psychodeliczne dźwięki ujęte w karby elektroniki, z mocną dawką basów. Hipnotyzujące i bardzo odważne spojrzenie na muzykę.


Utwór w oryginale wykonuje, wspomniana przeze mnie niedawno, przy okazji pisania o Le Fiasko, duńska grupa Chimes&Bells.

Tutaj link do remixu:

A tutaj do pierwowzoru:

Z ciekawostek najnowszych - tym razem coś do... poczytania.

Do poczytania w najnowszym numerze "Polityki". Niekoniecznie li tylko o duńskiej muzyce, ale o całym regionie. Bardzo ciekawy artykuł.

"Kraje nordyckie pojedynczo nie należą do gigantów, ale działając wspólnie stały się trzecią muzyczną potęgą na świecie, po USA i Wielkiej Brytanii. I wciąż stawiają na ekspansję kulturalną."

Więcej pod adresem:

Polecam!

OH LAND - oh, co za muzyka!



Oh Land
 
Słonecznie i wiosennie się zrobiło, więc pokontynuujemy wątek kobiecy. Dzisiaj mało pisania, dużo, duuuużo muzyki. Bo nie ma po co się rozpisywać. Po prostu trzeba zasłuchiwać się w twórczości kolejnej pięknej, młodej, niezwykle utalentowanej Dunki - Nanny Øland Fabricius, ukrywającej się pod pseudoniem Oh Land! Jeśli spodobała Wam się Fallulah, całkiem możliwe, że do gustu przypadnie Wam również Oh Land!



Oh Land! swoją muzyką zabiera w podróż i odkrywa przed słuchającymi unikalny, kolorowy krajobraz. Od wielobarwnych, bogatych w dźwięki utworów po bardziej ascetyczne w formie kompozycje. Artystka wydała w 2008 roku pierwszy długograj "Fauna", a w zeszłym roku uraczyła nas świetną EP-ką "Oh Land!". Mój subiektywny wybór najlepszych kompozycji Nanny Øland Fabricius wygląda następująco:

"Fauna" (2008)
"Fauna" (2008):

Oh Land - Frostbite (feat. Claus Hempler) - głęboki głos duńskiego wokalisty Clausa Hemplera dodaje temu utworowi  niesamowitej głębi!
Oh Land - Namazu  - tutaj rewelacyjnie uwidacznia się specyficzny, lekko "chropowaty" głos Oh Land
Oh Land - Audition Day - przemieszanie stylów w tym utworze jest perfekcyjnie wyważone





"Oh Land!" (2010): tutaj powinna (i tak będzie) pojawić się cała EP-ka. 4 kompozycje - każda inna, każda piękna!

"Oh Land!" (2010)
Oh Land - White Nights (live)  - na żywo ten fenomenalny utwór prezentuje się równie dobrze, co na płycie. Można też zobaczyć, że występy Oh Land, to nie są "po prostu" koncerty...
Oh Land - Wolf & I - najlepsze na koniec. Niby "wlecze się" (choć to nie jest dobre słowo) ten utwór, ale w taki niesamowity, klimatyczny sposób, że... dech zapiera!


EP-ka "Oh Land" zapowiadała płytę "Oh Land", która jest już w sprzedaży od jakiegoś czasu. Do tej pory pozostawało nam słuchanie albumu przez Internet, na przykład poprzez MySpace artystki. Ale od dzisiaj, od 13 czerwca 2011 roku płyta "Oh Land" jest dostępna w sprzedaży także w Polsce! Tutaj możecie znaleźć kilka miejsc, w których można ją kupić.

A jest na co, bo płyta jest dokładnie tak genialna, jak EP-ka! Specyficzny wokal, przyjemne kompozycje, ciekawe aranżacje. I klimat nieznanego świata Oh Land! Utwór otwierający album, piosenka "Perfection" najlepiej pokazuje właśnie perfekcję wydawnictwa "Oh Land". Oh, oh, oh i ach, ach, ach! Można wzdychać z zachwytu do utraty tchu!

Banalne stwierdzenie "każdy znajdzie tu coś dla siebie" jest w przypadku twórczości Oh Land w 100% prawdziwe! Miłego szukania!

A już na sam, samiutki koniec - genialny remix "White Nights", nagrany przez Twin Shadow.

CO? GDZIE? JAK?

Gwiazda duńskiej sceny elektronicznej remiksuje UNKLE

Brytyjska grupa UNKLE powróciła we wrześniu zeszłego roku na scenę muzyczną z EP-ką "The Answer". Dzisiaj w moje ręce wpadł remix tytułowego nagrania z tego wydawnictwa. Nad nową oprawą utworu popracował nie kto inny jak genialny Andres Trenremoller.

Jego wersji utworu "The Answer" możecie posłuchać (i pobrać legalnie za darmo) pod tym adresem. Przepiękny, nastrojowy remix. Bardzo melancholijny i spokojny.

Andres Trenremoller, znakomity, robiący niezwykle klimatyczną muzykę DJ i producent pojawi się w wakacje w Polsce. Zagra (w pełnym składzie koncertowym) na festiwalu Audioriver w Płocku. Warto więc już teraz zapoznać się (na razie delikatnie) z jego twórczością.

A tutaj możecie wysłuchać "The Answer" w oryginalnym wykonaniu grupy UNKLE.

FALLULAH - kobieco po kobiecym święcie



 Fallulah

Uff...zdążyłam. Miało być tak pięknie, na Dzień Kobiet. No i jest. Prawie. To znaczy prawie na Dzień Kobiet, bo pięknie to na pewno!
Kawał przecudnego głosu, pozytywne przesłanie, intrygujące teksty i zabawa wokalem - czyli Fallulah.

Fallulah, czyli... Maria Apetri, młoda Dunka, która ma na koncie dopiero jeden album. Jeden, ale za to jaki! Jeśli lubicie klimaty takie jak Marina and the Dimonds, Florence and the Machine, czy Sara Bareilles - Fallulah jest dla Was stworzona!



Wokalistka zadebiutowała w zeszłym roku krążkiem "The Black Cat Neighbourhood", na którym znalazło się 13 bardzo ciekawych kompozycji.
Została za album doceniona w swoim ojczystym kraju, zdobywająć 15 stycznia 2011 roku prestiżową duńską nagrodę "P3 Guld".

Fallulah jest raczej mniej kontrowersyjna, niż Marina i raczej bardziej radosna od Florence. A przy tym niezwykle naturalna. Swoją muzykę określa jako "pomieszanie indie rock'a z bałkańskimi bitami". W otwierającym album utworze "Only Human" (który jest jednym z moich ulubionych) słychać od razu, o co jej chodzi. Ciekawy tekst, swoboda w zabawie własnym głosem i "lekkość bytu", a przy tym próbka charakterystycznego wokalu. Im dalej, tym bardziej wiosennie i lepiej. Ale, co ważne, NIE NUDNO! Na uwagę zasługuje szczególnie bardzo specyficzny numer tytułowy "The Black Cat Neighbourhood".
Natomiast utwory takie jak "Bridges" (tutaj w wersji live), czy "I Lay My Head" są świetną propozycją dla tych, którzy słuchają muzyki głównie dla relaksu i lubią radosne dźwięki. 
Jednak Fallulah potrafi też zwolnić i zaśpiewać coś bardziej klimatycznego i spokojniejszego, czego dowodem jest przepiękna kompozycja "Give Us A Little Love" (śliczny jest tekst tej piosenki) albo utwór "Hold Your Horses".

Nowszą piosenką Fallulah jest "Out Of It". Można się zasłuchiwać w oczekiwaniu na kolejną płytę młodej Dunki.

Na Dzień Kobiet, na wiosnę - polecam Fallulah. Bardzo miło się przy jej piosenkach wstaje rano z łóżka. I za każdym razem muzyka zmusza wręcz, żeby uśmiechnąć się do odbicia w lustrze :-) 

CO? GDZIE? JAK?
Tutaj  możecie zobaczyć reklamę Forda Fiesty, w której wykorzystano fragment utworu "Bridges".

Do posłuchania od Carpark North, do zobaczenia od The Raveonettes

Duńskie trio electro-rockowe Carpark North, w ramach podziękowań dla fanów, którzy w liczbie już ponad 30 tysięcy "polubili" zespół na portalu Facebook, udostępniło na swojej stronie internetowej nowy utwór. Można go legalnie za darmo pobrać pod tym adresem. Wystarczy się zarejestrować, a potem cieszyć się słuchaniem kawałka "Transparent".

Z kolei dzisiaj na portalu Pitchfork swoją premierę ma teledysk do nowego singla duetu The Raveonettes. Posłuchać "Recharge & Revolt" i popatrzeć na nowy klip możecie  tutaj.

LE FIASKO i inni - dwa w jednym, czterech w dwóch, jedna w trzech...



Le Fiasko

Le Fiasko
 Wiecie, jak to jest zakochać się w piosence od pierwszych dźwięków, od pierwszego przesłuchania? Przytrafiło mi się to wielokrotnie, ale chyba jeszcze nigdy z taką siłą, jak w przypadku utworu "Kabul" . To chyba jeden z najsmutniejszych, ale też najpiękniejszych utworów, jakie w życiu słyszałam. A stworzyła go grupa Le Fiasko.


 

I na tym mogłabym zakończyć ten wpis. Bo ciężko znaleźć informacje o tym nie koncertującym już zespole. 7-osobowa ekipa, w składzie: Andreas Pallisgaard Hansen, Cæcilie Trier, Victor Jupin, Jaleh Negari, Jeppe Brix Sørensen, Claus Højensgård i Jakob Falgren, wydała jeden album, zatytułowany po prostu "Le Fiasko". Mimo, że nie można ich już usłyszeć na żywo, warto zapoznać się z utworami dostępnymi do odsłuchu na przykład na ich profilu MySpace.

Przepiękne poetyckie, bajkowe dźwięki. Każdy utwór wprowadza niepowtarzalny klimat, dzięki któremu Le Fiasko przenosi słuchacza w inny wymiar, do swojego własnego - bardzo różnorodnego - świata. 

Słuchając utworu "Mexican Bay" można wręcz poczuć morską bryzę i znaleźć się na plaży, gdzieś w jakiejś intymnej zatoce. "Lydia" drażni nieco ucho, pokazuje, że muzyka nie zawsze musi być łatwa i przyjemna w obiorze, żeby zachwycać. "Kabul", o którym była mowa na samym początku, to utwór depresyjny do granic możliwości. Jednak tych granic nie przekraczający, w czym według mnie leży jego piękno. Wers "Copenhagen is pathetic so You stay in bed with a headache" wyśpiewany przez Cæcilie Trier porusza do głębi. Z kolei utrzymany w grobowym, cmentarnym tonie utwór "Barefootlobsterchampagneparty" - niepokoi, a nawet może lekko, odrobinę przerazić.

Muzyka Le Fiasko wyzwala najróżniejsze emocje, ale w każdym przypadku są one silne i bezkompromisowe. Albo się tą grupą zachwyci, albo się ją znienawidzi. Nie ma tu mowy o półśrodkach. Według mnie oceny duńskich krytyków, mówiące "Całkowicie bezkompromisowy album" (Frekvens), czy "Jeden z najlepszych duńskich albumów" (Politiken) są całkowicie uzasadnione.

A skąd w ogóle tytuł tego posta? A stąd, że muzycy z Le Fiasko udzielają się w kilku innych duńskich projektach. Czwórka panów z Le Fiasko założyła nowy zespół o intrygującej nazwie Pinkunoizu. Ta sama czwórka gra również w Chimes&Bells, nowym solowym projekcie koleżanki z Le Fiasko, Cæcilie Trier (która to pani udziela się również w Choir Of Young Believers oraz Jong Pang). A o tych dwóch formacjach więcej... może innym razem.

CO? GDZIE? JAK?
Muzykę zespołów przywołanych w tym wpisie możecie znaleźć na ich stronach MySpace:
Pinkunoizu (polecam też oficjalną stronę internetową zespołu)
Chimes&Bells
Choir Of Young Believers
Jong Pang - chwilami kojarzy mi się ten zespół lekko z Arcade Fire. Chwilami. Wg mnie, to projekt najbardziej godny uwagi, zaraz po Le Fiasko.

Zapowiedź nowego albumu The Raveonettes - posłuchaj!

Po mroczniejszym, "ciemniejszym" utworze "War In Heaven"   (do odsłuchania na oficjalnej stronie internetowej zespołu) grupa The Raveonettes udostępniła kolejną kompozycję, zapowiadającą ich najnowszy album "Raven In The Grave".

Pod tym adresem możecie posłuchać oraz legalnie pobrać za darmo "Forget That You're Young". Utwór zdecydowanie bardziej niż poprzedni przypomina klasyczną twórczość The Raveonettes. Jednak nie jest nudnym nawiązaniem do rutyny. Duet uraczył nas kolejnymi balsamicznymi dźwiękami i pięknym tekstem.

Anielskie głosy i przebijające przez piosenkę światło - fani The Raveonettes nie będą zawiedzeni. I na pewno już odliczają dni do premiery płyty "Raven In The Grave", która już 4-ego kwietnia 2011 roku!

VETO - temu zespołowi nie można powiedzieć nie!



VETO

Zespół VETO, to świetna propozycja muzyczna dla tych, którzy lubią mieszankę rocka i elektroniki. No i (chyba się powtarzam, ale trudno) tego czegoś, co z braku lepszego określenia nazwę "duńskością". Niby ten pierwszy opis zapowiada jakiś taki indie electro-rock, jakiego pełno dookoła. Jednak tego typu metce dla duńskiej formacji mówię stanowcze VETO!


Grupa, założona w 2004 roku, gra w składzie: Troels Abrahamsen, David Krogh Andersen, Mark Lee, Jens Skov Thomse, Mads Hasager. Po wydaniu w 2006 roku debiutanckiego albumu, już w 2007 VETO zdobyli dwie statuetki Danish Music Awards, w kategoriach Best New Act oraz Best Danish Music Video za teledysk do utworu "We Are Not Your Friends".


VETO - "We Are Not Your Friends" (by Peder Pedersen)


VETO wydali do tej pory trzy albumy: "There's A Beat in all Machines", "Crushing Digits" oraz "Everything Is Amplified", który ukazał się dosłownie kilka dni temu.

"There's A Beat in all Machines" (2006), "Crushing Digits" (2008), "Everything Is Amplified" (2011)
VETO, to przede wszystkim solidne brzmienie i umiejętnie wykorzystywanie elektronicznych elementów. Może pierwsza płyta mnie jakoś specjalnie nie powaliła. Przyznaję. Co nie znaczy, że była kiepska. Wręcz przeciwnie! Utwory takie jak "You Are A Knife" (singiel) czy zaczynający się melancholijnie, a kończący z power'em "From A to B" przykuwają uwagę i słychać w nich, że VETO to zespół z potencjałem.

Ale album "There's a Beat in all Machines" był dopiero rozgrzewką przed prawdziwym boom'em! Czyli drugim krążkiem pod tytułem "Crushing Digits". Re-we-la-cja!!! To była moja pierwsza myśl po przesłuchaniu dziesięciu fenomenalnych kompozycji.
Mocne dźwięki, mocne teksty, mocny przekaz. "Blackout", "Built to fail", "You say yes, I say yes", czy nawiązujący do tytułu krążka "Digits" - to utwory, obok których nie da się przejść obojętnie. Nie tylko za sprawą melodyjnych, dobitnie podkreślanych przez elektronikę, gitarowych riffów. Jedną z największych zalet zespołu VETO jest według mnie umiejętność wyeksponowania przekazu przez muzyków. Bardzo intrygujące teksty nie są przygniecione muzyką, są dzięki niej uwydatnione, podkreślone.
Album "Crushing Digits" zamyka moim zdaniem najgenialniejszy kawałek VETO - "Duck Husk & Be Still". Utwór różni się zdecydowanie stylistyką od pozostałych, jest wolniejszy, z bardziej wyczuwalnym bitem. Świetny, kiedy człowiek potrzebuje po prostu "odpłynąć" i odpocząć.

Najnowsze dzieło grupy VETO, album "Everything Is Amplified", to coś zupełnie nowego i wydaje mi się - innego od dotychczasowej twórczości zespołu. Jest to krążek... koncepcyjny, konceptualny... Muzycy mieli pomysł na ten album. Dziesięć utworów zamyka się w całość, której trzeba się uważnie przysłuchać. Mniej gitar i krzyczącego wokalu. Więcej tajemniczości... dojrzałości, zastanowienia nad otaczającą nas rzeczywistością - to moje pierwsze odczucia po przesłuchaniu "Everything Is Amplified". Na uwagę zasługuje cała płyta, jednak jeden utwór wywarł na mnie niezwykłe wrażenie. "This Is Not" - to kompozycja, która jest lekko patetyczna, ALE! nie w nadmiarze. Jest też lekko buntownicza, ale nie irytująca. Tekst jest może trochę przygnębiający, ale nie dołujący. Idealne proporcje wszystkiego, czego można oczekiwać od dojrzałego, dopracowanego utworu.
Wyśpiewane przez wokalistę końcowe słowa "Lay your head down on your pillow" pasują idealnie, żeby zakończyć ten wpis. Zachęcam, "lay your head down on your pillow" i dodaję and listen, listen, listen. Bo warto!

CO? GDZIE? JAK?
Oficjalna strona internetowa zespołu - jak możemy przeczytać w pierwszym wpisie na blogu, strona została dopiero co przerobiona i członkowie zespołu będą ją uzupełniać o kolejne elementy. Strona jest ponoć tworzona i prowadzona bezpośrednio przez samych muzyków.
Twitter - jak to z Twitterem bywa - przyda się Wam, jeśli chcecie być na bieżąco z wiadomościami od grupy.