I GOT YOU ON TAPE "Church of the Real" (2011) - dziwna płyta

"Recenzja"



Nowa płyta I Got You On Tape "Church of the Real" chwilami brzmi jak perfekcyjnie poskładana układanka. Czasem jednak mam wrażenie, jakby ktoś oszukiwał. Jakby podocinał niektóre puzzle, żeby pasowały do całości "na siłę". Niby wszystko gra, ale chwilami słychać, że coś jest jednak nie tak, że coś nie do końca pasuje. Solidny to album, ale też dziwny bardzo...





Pierwsze 30 sekund "Back From The Death", to tak popowa melodia, że aż lekko przeraża. Potem, kiedy pojawia się gitara i charakterystyczny wokal - odetchnęłam z ulgą. Tak, to jednak I Got You On Tape. Indie brzmienia, basowe nienarzucające się dźwięki. Jest ok. A nawet lepiej, niż ok. 

Przy "Run from the rain" jest wręcz świetnie. Ten utwór zdecydowanie ma coś w sobie. Wibrująca gitara i uzależniająca linia basu - plus. Wokal Jacoba Bellensa (który jest według mnie największą siłą zespołu) - ach! Tekst - to też na pewno atut. Z resztą nie tylko w tej kompozycji. Twórczość liryczna, lekko moralizatorska, bardzo trzeźwo spoglądająca na rzeczywistość - warto zagłębić się w słowa piosenek z "Church of the Real".

"High Water", to jeszcze brzmienie, które kojarzy się z poprzednimi dokonaniami I Got You On Tape. Totalnie zrezygnowane nuty, głębia wokalu na pierwszym planie. Nawiązanie do niezwykłego krążka "Spinning For The Cause" (2009). Jest dobrze, jest klasycznie, choć z małymi modyfikacjami.


A potem przychodzą "Truth And Solitude" (z pianin...kiem), "Stereo", czy "Song For Euros" (ależ ten beat dziwnie współgra z charakterystycznym głosem Jacoba Bellensa), czyli odwrót prawie od wszystkiego. Popowo, melodyjnie, jakoś tak lekko i z przymrużeniem oka. Niby zmiany są dobre, ale mnie taka innowacja w muzyce I Got You On Tape nie przekonuje. Piosenki są miłe i przyjemne, ale... za łatwe? Coś zaczyna w tej płycie "nie stykać".

Totalnym zaskoczeniem i szokiem jest "Beneath A Cloud". Czy postanowiła nagrać z I Got You On Tape song przypominający brzemieniem Imogen Heap"Hide And Seak"? Okazuje się, że jednak nie. Że to sami Duńczycy, z własnej woli (czy nieprzymuszonej, to już nie mnie rozstrzygać) zrobili coś tak dziwacznego z głosem wokalisty, że efekt (w ogólnym sąsiedztwie "normalnie" nagranych piosenek) poraża. Na plus czy na minus? Według mnie na wielki znak zapytania "po co?".

Słuchając "Church of the Real" ma się chwilami wrażenie, że to dwie połączone ze sobą mini-płyty. Do singlowego "Run From The Rain" (to jest NAPRAWDĘ dobry utwór) mamy do czynienia z lekko wyretuszowaną odsłoną I Got You On Tape. Taką, którą ja bardzo lubię i która mnie zauroczyła. Od singla pojawiają się muzyczne eksperymenty, zmiany, kombinacje, mieszanie i miksowanie kosmicznych pomysłów. 

"Church of the Real", to solidna muzyczna propozycja. I bardzo odważny krok. Dobra to płyta, ale dziiiiiwna. Cały czas próbuję się na nią w jakiś sposób otworzyć i przekonać do nowych dźwięków.

Otwarcie na nowe w zespole I Got You On Tape jest spore - i to im się liczy na plus. Kierunek, w którym poszli na "Church of the Real"... tutaj mam wątpliwości... Ale może to dlatego, że nie lubię i nigdy nie lubiłam układać puzzli.

Więcej o I Got You On Tape:


Brak komentarzy: