SPLEEN UNITED - School Of Euphoria [RECENZJA]

 Recenzja
(autor: Maciej Ceglarek)

Spleen United. Po wpisaniu do Google Translatora otrzymujemy tłumaczenie „Śledziona Wielka”. Pytanie czy ma być to zespół chorobowy, poroniona nazwa miejsca z powieści pseudo-fantasy, ewentualnie czwarto ligowy klub piłkarski. Z kolei wg Wikipedii spleen to depresja, pesymistyczny dołek, stan przygnębienia i złości, ponury nastrój, apatia, więc pozostaje nam „Śledziona Wielka” albo „Zjednoczona Apatia”.


Psikus! Spleen United to duński zespół elektro-rockowy! Niedawno popełnili trzecią w swojej karierze płytę – „School of Euphoria”.
 

3,2,1... START

Zaczynamy od dość średniego , i w tempie i w jakości, „Days of Thunder”, ale jest to utwór, który w sumie daje nam poznać całą płytę. I początkowe sample, które później się powtarzają, i sposób śpiewania… Po prostu dobry starter ;) Później miło bujające „Misery” z gościnnym wokalem Gitte Nielsen, wprawia w dobry nastrój, ale do tytułowej euforii jeszcze nieco brakuje. Jest to jednak zdecydowanie najlepszy utwór na płycie

Spleen United
Następnie „Sunset to sunset”. Zawiera w sobie kilka dobrze dopasowanych fragmentów, ale na 6:20 to nie wystarcza. Jest to początek tej części płyty, w której czasami możemy się pogubić pomiędzy utworami.  

Miły fakt jest taki, że utwory są ze sobą połączone i dzięki temu płyta tworzy jako taką całość, przejścia pomiędzy utworami nie są zrobione zwykłym, zużytym wyciszeniem. 

Prawie tytułowa „Euphoria”, dobry mix, w którym można znaleźć i Jean Michelle Jarre’a i Pet Shop Boys.  

„Groundspeed” trochę odbija od reszty, znowu przyjemny rytm w tle i dobrze zrobiony wokal, trochę ożywienia po wcześniejszych „równościach” . 

µ - tytuł taki, jak przedrostek w nazwie popularnego sklepu wysyłkowego z muzyką, filmami itp. I faktycznie – słuchając mam wrażenie, jakbym widział transfer plików. Interesujące i na szczęście krótkie. Jednocześnie jest to wstęp do kolejnego, minimalistycznego utworu „Loebner”. W tle cały czas prawie gitarowy riff, prawie dubstep, ale całość zadziwiająco dobrze wpada w ucho. Pod koniec trochę spowolnienia, cisza, i przejście do ostatniego „It’s a Wild life”. But not too wild. Wolny, ale sympatyczny kawałek. 

W całości płyta Spleen United jest zdecydowanie warta przesłuchania, niestety za mało utworów wybija się ponad poziom, ale może to być i plus i minus, zależy jak na to spojrzymy. Miłego słuchania!

CO? GDZIE? JAK?
Oficjalna strona internetowa
Facebook
Last.fm
MySpace

Brak komentarzy: