WHOMADEWHO - "Brighter" [RECENZJA]

Płyta, której się słucha parami...
(autor: Maciej Ceglarek)

Czwarta długogrająca płyta duńskiego (a jakże) trio WhoMadeWho. Nie wiem czy uda im się kontynuować passę, jaka rozpoczęła się od „The Plot”, a potem pociągnęli na "Knee Deep", ale mogę z czystym (sercem, sumieniem – niepotrzebne skreślić) napisać, że na „Brighter” nie ma złych utworów. Są dobre i lepsze.  

Relacja "piosenka po piosence", ale w dwójkach: czas. start!




"Brighter", to ewidentnie dzieło pracy zespołowej. Wokale zapewniane przez gitarzystę Jeppe Kjelberga i basistę Tomasa Hoffdinga tworzą świetny klimat, a w tle daje się także wyczuć wkład Tomasa Barfoda, który jest bębniarzem, dj-em i producentem.

Na początek dostajemy singlowy utwór „Inside World”, który samodzielnie działa dobrze, ale jeszcze lepsze wrażenie zostawia po obejrzeniu teledysku, będącego parafrazą smutnych talent show z gatunku Tap Madl, gdzie w komisjach siedzą ludzie, do których Jan Paweł Woronicz jeszcze we śnie nie przemówił.




Po takim początku dobra passa jest podtrzymywana przez „Running Man” oraz „Greyhound” - utrzymują poziom, ale nie zachwycają wyjątkowością. To te utwory z „Brighter”, które są właśnie tylko dobre.

Za to „The Sun” zdecydowanie wybija się klimatem, od razu wpada w ucho. Zbudowany w całości wokół jednego akordu gitarowego, ze świetnym wokalem, pozostawia dobre wrażenie. 

Później para „Fireman” i „The Divorce" (wersja live). I tutaj rozwód okazuje się mocniejszy od strażaka. Dość szybkie tempo narzucone przez beat w tle, no i bardzo życiowy tekst

Z kolejnej pary „Never had the Time” oraz „Head on my pillow” obronną ręką także wychodzi utwór drugi. Nie tylko ze względu na rytm, ale też znów rzewny wokal. 

„Skinny Dipping” i „The End” trzymają poziom płyty, choć ten pierwszy mógłby być nieco krótszy, chyba, że ktoś lubi instrumentalne popisy pod koniec. 

Całą płytę zamyka „Below the Cherry Moon” (do darmowego pobrania z profilu SoundCloud), najdłuższy utwór na płycie, ale nie odebrałbym mu ani sekundy. Zachwyca i jak dla mnie jest najmocniejszym kawałkiem ze wszystkich. Sprawia, że chce się do tego albumu WhoMadeWho wracać. 

Repeat, i od początku... 

CO? GDZIE? JAK? 


Brak komentarzy: