ASBJØRN - "Sunken Ships" [RECENZJA]

ASBJØRN - "Sunken Ships" 
(autor: Nona Karnowska - soundcheck)
Asbjørn 16 kwietnia zadebiutował płytą „Sunken Ships”, której nagranie zajęło mu półtora roku. Jest zaledwie 20-letnim duńskim muzykiem, ale już mu wróżę świetlaną przyszłość! Cechuje go niezwykła wrażliwość i zdolność łączenia, zdawałoby się, różnych światów muzycznych w jedno, spójne popowe brzmienie. Ale nie jest to taki banalny, bezmyślny, mainstreamowy pop, który zalewa nas falami na co dzień. To przemyślana alternatywa dla takiej muzyki, modern pop.


Asbjørn nietypowo miesza inspiracje zaczerpnięte z muzyki klasycznej i popularnej, wplata w to wszelkiego rodzaju instrumenty, skrzypce, wiolonczelę, pianino i kto wie co jeszcze, do tego dodaje elektronikę, zmienny, nieliniowy beat i tym samym tworzy bardzo charakterystyczne brzmienie. Co można powiedzieć o samym albumie? Jest niebanalny, oryginalny, z nutką nostalgii (tak charakterystycznej dla skandynawskich muzyków!), konsekwentny i z pomysłem. Wszystko na płycie zostało zagrane i nagrane przez niego (poza instrumentami smyczkowymi, które ‘tylko’ aranżował).

Album otwiera „Bones Bad Bones” i od razu możemy docenić znakomity wokal i kunszt muzyczny Asbjørna. To bardzo melodyjny i wciągający utwór, ze skomplikowanym podkładem, partiami skrzypiec i wspomnianym już świetnym głosem. Moim skromnym zdaniem jeden z najlepszych na płycie. Muzyk wysoko stawia poprzeczkę na samym początku, ale utrzymuje poziom. 

Prawie niezauważalne jest przejście do drugiej piosenki, o podobnym klimacie, choć może trochę spokojniejszej, „I Am A Dancer”. Znowu mogłabym tu wspomnieć o oryginalności muzyki. Właściwie można to uznać za wizytówkę Asbjørna. Kolejny utwór - „Strange Ears” jest zarazem drugim singlem. Również dość spokojny, ma w sobie coś tajemniczego i melancholijnego. No i ta piękna melodia refrenu! Aż skoda, że tak szybko się kończy.  



Za to numer pięć – „Brushstrokes” zwalnia i daje dźwiękom dużo czasu na wybrzmienie a na samo zakończenie zachwyca partią złożoną z samego wokalu i pianina. „Hunger” buduje przede wszystkim głos, jest jak główny instrument, a basowe dźwięki wiolonczeli w tle dodają piosence trochę mrocznego klimatu. W połowie albumu znajdziemy „Rainbow Chalk”, jeden z bardziej elektronicznych akcentów, z obszernymi częściami instrumentalnymi. 

Siódma pozycja należy do pierwszego singla – „The Criminal”. To chyba najlepszy utwór na płycie, mogę o nim mówić tylko w samych superlatywach, to popowa perełka, świetna kompozycja, o chwytliwej melodii, ciekawym tekście, zarazem melancholijny i do tańca. Jest naprawdę znakomity, sprawił, że zakochałam się w muzyce Asbjørna od pierwszego usłyszenia! 





A dalej jest kolejna piękna piosenka, również z moich ulubionych: „She Is A Hurricane”. Popowa, z chórkami i kolejny raz – ze świetnym tekstem. Trzeba przyznać, że mimo tak młodego wieku Asbjørn pisze dojrzale i interesująco.  
Brzmienie „Robots And Wildbirds” tworzy moog w połączeniu z potrząsanym kubkiem z monetami. To niesamowite jak dobrze mogą brzmieć takie proste pomysły. 
Przedostatnie jest „We We We”piękna, delikatna, trochę smutna, trochę nostalgicznie brzmiąca piosenka o namiętności z melodią opartą na pianinie. Ostatnim i zarazem najspokojniejszym numerem jest „Father Figure”. Krótki, wyciszony, z rozbudowanym wokalem.

I tym samym dochodzimy do końca tego debiutanckiego krążka.  
Asbjørn to znakomicie zapowiadający się młody muzyk, w przyszłości należy mieć na niego oko a tymczasem zdecydowanie warto sięgnąć po „Sunken Ships” i zanurzyć się kapitalnych melodiach. 
Ten album szczególnie polecam miłośnikom oryginalnej, niebanalnej i przemyślanej muzyki elektronicznej i popowej.


2 komentarze:

Bazgradełko pisze...

Doskonały!!! Nie znałam wcześniej. Dzięki za polecenie!

Arletta pisze...

Super, że się spodobał :)