"RECENZJA"
Znowu nie pasuje tutaj słowo "recenzja", ale co poradzić, jakoś trzeba ten tekst przyporządkować. Nie będzie to jednak nic z cyklu "oda do Turboweekend", bo "Fault Lines" to nie album, nad którym można piszczeć. To bardziej płyta, którą należy docenić. W singlu "On My Side" Duńczycy pytają: "czy jesteś po mojej stronie?" - po przesłuchaniu ich najnowszego materiału śmiało mogę odpowiedzieć: I'm on their side!
Krążek numer trzy - "Fault Lines". To już nie jest ani Turboweekend buntujący się, nastawiony na zabawę jak na "Night Shift", ani też Turboweekend odrobinę tajemniczy i emanujący poważnym magnetyzmem jak na "Ghost Of A Chance". Jedenaście nowych utworów daje słuchaczowi obraz zespołu, który dojrzał i nagrał chyba bardzo dokładnie przemyślaną płytę. "Fault Lines" jest poukładana z głową. Znalazło się na niej coś lżejszego jak singiel "On My Side" czy "Douglas", nie zabrakło specyficznej tajemniczości i cięższej atmosfery ("Good Morning, It's Tomorrow"), pojawiły się energetyczne "Neverending" i "Drying Out", a do tego rozbrajający "I Forgot". Według tracklisty "Fault Lines" można po kolei odhaczać punkty z listy "co dobry album zawierać powinien".
Brzmi to wszystko co napisałam bardzo sztywno i bez polotu, prawda? Ano tak. Ale brzmi w ten sposób, na całe szczęście, tylko na papierze! Turboweekend pogodził spełnienie "warunków" (jakże umownych!) nagrania dobrej płyty z energią i po prostu - bardzo dobrą muzyką. W dodatku taką, nad którą można się pochylić na dłużej. "Fault Lines", to nie jest płyta, która najzwyczajniej w świecie "przeleci" przez uszy i nie pozostawi żadnego wspomnienia, ani żadnej myśli. Wręcz przeciwnie! Piosenki powracają w głowie i potrafią zmusić mózg do pracy.
TURBOWEEKEND - "FAULT LINES" (kup poprzez iTunes)
FAULT LINES (SE, NO, F): http://itunes.apple.com/album/fault-lines/id532812701
Turboweekend chyba postanowił nagrać "wielką" płytę, stojącą na wysokim poziomie. I chyba im się udało. Utwory z "Fault Lines" brzmią monumentalnie, chwilami nawet bardzo (a to za sprawą partii smyczkowych w wykonaniu Davide Rossi). Jednak żaden z nich nie irytuje nadmierną patetycznością.
Znów każdy z czwórki Duńczyków dał z siebie to, co miał najlepszego. Od przeszywających chwilami wokali, przez niezmiennie genialne perkusyjne solówki, nie nachalne, ale dodające smaczku poszczególnym utworom oraz pokręcone elektroniczno-pianinowe wstawki, po odrobinę ukryty za ścianą innych dźwięków, ale obecny - bas - "Fault Lines" brzmi jak coś, co zrobili wspólnie, brzmi jak całość.
![]() |
Źródło: Turbofans |
Trzeci album Turboweekend, to nie płyta, która ogłasza wielkimi fanfarami, że jest świetna. Fascynacja poszczególnymi utworami wkrada się cichutko gdzieś bocznymi drzwiami. I nagle można się złapać na tym, że "Rubicon", czy "I Forgot" gra już któryś raz, a my cały czas odtwarzamy je ponownie. Dołącza do nich "You're the Cure", "Boulevard"... i tak dalej, i tak dalej. Mozaika, misternie poukładana przez Turboweekend na "Fault Lines" zazębia się, składając w całość, która satysfakcjonuje. Przynajmniej piszącą te słowa.
Turboweekend - "Fault Lines"
01 – Fire of the Stampede
02 – Neverending
03 – Reflections on Chrome
04 – On My Side
05 – Boulevard
06 – Good Morning, It’s Tomorrow
07 – You’re the Cure
08 – Rubicon
09 – Drying Out in the Sun
10 – Douglas
11 – I Forgot
02 – Neverending
03 – Reflections on Chrome
04 – On My Side
05 – Boulevard
06 – Good Morning, It’s Tomorrow
07 – You’re the Cure
08 – Rubicon
09 – Drying Out in the Sun
10 – Douglas
11 – I Forgot
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz