MOTH - "Moth" EP [ID]



Nowy zespół z debiutancką EP-ką, do której wracam jak ćma do żarówki. Moth. Dawka mrocznego, przeszywającego trip hopu. Depresyjne, poszarpane dźwięki buzujące w piosenkach, niczym w szklance gotującej się wody, kipiącej od emocji. Utwory w których Duńczycy brzmią, jakby starali się uciec od żalu i gniewu, ale tak jak tytułowa ćma, ciągle tkwiący w toksycznym muzycznym świecie. EP-ka „Moth” porusza wszystkie struny ciała i duszy. Można ją za darmo odsłuchać i pobrać ze strony BandCamp Moth. 



Siedem utworów, w tym cover Boba Dylana. Siedem kompozycji, które przyszpilają do głośników, mimo że w tym samym czasie, kiedy nie można się od EP-ki „Moth” oderwać, chce się od niej jednocześnie uciekać. 




Grobowe "Bittersweet" wprowadza od początku do świata pokrętnych nocnych wizji. Od początku słuchania "Moth" przychodzą i odchodzą skojarzenia z brytyjską grupą Archive. Ale Moth, to nie do końca te same klimaty. 

Najmocniejsze wg mnie ogniwo EP-ki - "Totalitarian" - łapie w stalowy uścisk surowością i niejako brutalnością dźwięków i wokalu. Mocne gitarowe riffy uderzają w coverze utworu Boba Dylana - "Forgetful Heart", pulsujący "CrackMother" nie pozwala uwolnić się z poczucia zagubienia i bezradności, jakie ogarnia człowieka podczas słuchania Moth. Wszystkie te niepokojące uczucia wycisza zamykający EP-kę "Round Midnight".

Rozedrgani, lekko roztrzęsieni, zaniepokojeni - kończymy słuchać Moth i... powiem o sobie w liczbie mnogiej - zaczynamy słuchać Moth na nowo. Z muzyką tego zespołu jest trochę jak z horrorami. Oglądamy je, zasłaniając oczy i czasem marząc, żeby wyłączyć film, ale z drugiej strony - chodzimy na kolejne seanse, bo najwyraźniej część z nas po prostu lubi się bać. Moth swoją EP-ką udowadniają, że podobne uczucia mogą towarzyszyć nie tylko filmom, ale i muzyce.




CO? GDZIE? JAK?
Facebook
BandCamp



Brak komentarzy: