

Le Cul - Le wow, chciałoby się rzec :)
Ep-ka Le Cul "French Pentalogy" jest nieziemska. A właściwie bardzo ziemska. Jak człowiek z krwi i kości - potrafi zaskoczyć, skusić, brzmi tak jak opowieść kogoś, kto swoje przeżył, ale nadal czerpie z życia garściami. Pięć kompozycji zaprowadzi was do burlesek Paryża i irlandzkich pub'ów gdzieś w nienazwanych portach - mnie przynajmniej właśnie tam przeniosła muzyka Le Cul.
Trochę country, szczypta francuskiego blichtru, whisky pite do dźwięków Tom'a Waits'a, szyk Blues Brothers, hard-rock'owe zacięcie rodem z Motorhead, może jeszcze jakiś kadr z westernu - brzmi totalnie pokręcenie? Czyli tak jak Le Cul! Brzmi też ciekawie.
Każdy utwór z EP-ki "French Pentalogy" nastraja inaczej, każdy nasuwa tonę najrozmaitszych skojarzeń, które skaczą po klawiszach naszego wewnętrznego pianina. Z chaosu, przepychu dźwięków i przemieszania stylów rodzi się obraz zespołu, który połączył z pozoru niepołączalne.
Aha! Zapomniałam o echach ostatnich dźwięków granych przez kapelę na weselu - też na EP-ce "French Pentalogy" się znalazły! Enjoy!
CO? GDZIE? JAK?
MySpace
BandCamp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz